Przeskocz do treści
Ustalenie ojcostwa, ustalanie ojcostwa, badania DNA
Jesteś: historie prawdziwe > Zrobiłam test na ojcostwo w ciąży – historia Renaty

Zrobiłam test na ojcostwo w ciąży – historia Renaty

17 października 2016 roku – to właśnie w tym dniu lekarz oficjalnie poinformował mnie, że jestem w ciąży. Nie ukrywam – ucieszyłam się. Miałam 29 lat i uznałam, że to idealny moment na dziecko. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie jedna natarczywa myśl…Czy ojcem dziecka był Robert, mój nowy partner? Czy Krzysztof, z którym zerwałam przecież nie tak dawno temu?

test na ojcostwo w ciąży - historia Renaty

Przeciwieństwa się…odpychają…

Mój związek z Krzyśkiem, pomimo udanego początku, szybko zaczął się psuć…Drobne kłótnie i nieporozumienia, zamieniły się w tygodnie nieodzywania się do siebie. Rzeczy, na które do tej pory nie zwracaliśmy aż takiej uwagi, zaczęły nam nawzajem bardzo przeszkadzać. Oczywiście nie od razu odpuściliśmy. Próbowaliśmy jeszcze zebrać do kupy ten nasz sypiący się związek. Rozstawaliśmy się, by za chwilę znów do siebie wrócić…Po tygodniu – dwóch względnego spokoju, znów wchodziliśmy ze sobą na wojenną ścieżkę. Taka sinusoida uczuć i emocji… Uwierzcie mi, trudno coś takiego wytrzymać…

Zawsze mi się wydawało, że przeciwieństwa się przyciągają. Jak widać, myliłam się…W pewnych kluczowych sprawach partnerzy muszą mówić jednym głosem – inaczej taki związek nie ma szansy na przetrwanie. Nasz nie przetrwał…Krzysiek oczywiście przez długi czas nie dawał za wygraną, ciągle dzwonił, próbował mnie zatrzymać…Wiedziałam jednak, że w naszym związku nic się nie zmieni. W końcu oznajmiłam mu, że to koniec….

Zobacz też: Kocham córkę, mimo iż wiem, że nie jest moja. Zrobiłem test na ojcostwo

Po rozstaniu z Krzyśkiem szybko weszłam w nowy związek…

Na spotkanie z Robertem umówiła mnie koleżanka. To miała być zwykła kawa, nic zobowiązującego…Chciałam po prostu na chwilę oderwać się myślami od całej tej sytuacji z Krzyśkiem. No i stało się…

Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia…Do czasu spotkania z Robertem. W zasadzie od razu między nami zaiskrzyło. Umówiliśmy się na kolejną kawę, a potem kolejną…i kolejną…

Gdy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym, nie mogłam uwierzyć…

Powtórzyłam test – znów to samo. Z jednej strony poczułam radość, z drugiej szok i niedowierzanie. Czy naprawdę jestem w ciąży? Chyba tak…Kilka dni później pobiegłam jeszcze na badania krwi. Poziom beta hCG wskazywał na 4 tydzień ciąży. Już niedługo będę mamą – pomyślałam. Mój entuzjazm przygasł jednak, gdy uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie wiem, kto jest ojcem mojego dziecka…Krzysztof czy Robert? Wszystko działo się tak szybko…Z moich nieudolnych obliczeń wynikało, że może nim być zarówno jeden jak i drugi mężczyzna…Potrzebowałam pewnej informacji. Tylko jak ją zdobyć? Z pomocą przyszedł mi…internet…To w nim znalazłam rozwiązanie swojego problemu – tym rozwiązaniem miał się okazać test na ojcostwo!

Ciekawy artykuł: Co daje ustalenie ojcostwa jeszcze w trakcie ciąży?

Zdecydowałam się na test na ojcostwo w ciąży

Czy miałam wątpliwości? No jasne…Czy było mi wstyd? I to jak…Nie wiedziałam przecież, kto jest ojcem mojego dziecka! Zdawałam sobie jednak sprawę, że to jedyny sposób, aby dowiedzieć się prawdy. Chciałam spokojnie doczekać porodu i dobrze przygotować się do macierzyństwa. W całej tej sytuacji nie chodziło już przecież tylko o mnie, a o dziecko – małą fasolkę, która rośnie w moim brzuchu. Bałam się, że mój stres mógłby negatywnie wpłynąć na rozwój maleństwa.

Robert doskonale zdawał sobie sprawę, że jeszcze niedawno byłam w związku z innym mężczyzną. Dlatego na informację, że planuję zrobić test na ojcostwo w ciąży, zareagował nadzwyczaj spokojnie. Wybraliśmy test na ojcostwo w ciąży z płynu owodniowego, ponieważ dodatkowo dawał jeszcze możliwość przebadania dziecka na obecność popularnych chorób genetycznych, w tym zespołu Downa. Żeby wykonać test, musieliśmy poczekać do 15. tygodnia ciąży.

Myślałam, że zlecenie testu na ojcostwo w ciąży wiąże się z jakąś skomplikowaną procedurą. Tymczasem wszystkie formalności załatwiliśmy przez telefon. Pani z laboratorium (bardzo miła zresztą) umówiła nas na pobranie próbek w naszym mieście. Nie musieliśmy więc jechać na drugi koniec kraju, aby wykonać badanie. Wytłumaczyła też bardzo spokojnie i rzeczowo, na czym będzie ono polegać.

Dzień badania. Z nerwów nie mogłam zasnąć…

Wynik testu mógł przecież zaważyć na całej naszej przyszłości….No i te pogardliwe spojrzenia wszystkich wokół i złośliwe komentarze pod nosem: „Ona nie wie, z kim ma dziecko!” Na szczęście okazało się, że nie mam się czego obawiać. Nikt nie patrzył na mnie wilkiem, nikt nie oceniał. Wszystko odbyło się w bardzo milej atmosferze. Gdy przyjechaliśmy do przychodni, lekarz już czekał. Z uśmiechem na twarzy zaprosił nas do gabinetu.

Wszystko przebiegało „na luzie”, jednak bardzo profesjonalnie. Zabieg odbywał się pod kontrolą USG, a lekarz cały czas informował mnie, co robi. Dzięki temu dużo mniej się stresowałam. Zapewne zastanawiacie się, czy zabieg jest bolesny? Nie. Igła do amniopunkcji jest na tyle cienka, że czuć tylko lekkie ukłucie, nic więcej. W miejscu nakłucia widać jedynie maleńki punkcik, taki sam jak po pobraniu krwi do morfologii.

Ode mnie i Roberta pobrano wymaz z policzka. Wszystko trwało dosłownie chwilę i nic nie bolało. Do buzi włożono nam po prostu patyczek (taki, jak do czyszczenia uszu, tylko dłuższy) i potarto kilka razy o wewnętrzną stronę policzka. Dla nas było to bardzo wygodne rozwiązanie, jednak powiedziano nam, że gdybyśmy chcieli, moglibyśmy dostarczyć do badania dowolny materiał – szczoteczkę do zębów, maszynkę do golenia, gumę do żucia czy niedopałek papierosa i wiele, wiele innych.

Personel pomógł nam jeszcze wypisać wszystkie dokumenty i to tyle. Pozostało nam już tylko czekać na wynik.

Dowiedz się więcej: Najdziwniejsze próbki, z których można wykonać badanie ojcostwa

Najdłuższe 48 godzin w moim życiu…

Żeby zaoszczędzić sobie stresu, wybraliśmy opcję ekspresowego badania. Wynik mieliśmy otrzymać już po 48 godzinach. Siedziałam, jak na szpilkach w domu, a czas dłużył mi się w nieskończoność. Wreszcie zadzwonił telefon…Na chwilę wstrzymałam oddech, a pani w słuchawce przekazała mi wynik…

„Ojcostwo zostało potwierdzone, badany Robert X. jest ojcem…” Czy jakoś tak…z nerwów nie pamiętam dokładnie… W tamtym momencie najważniejsze było dla mnie to, że Robert był ojcem dziecka, które nosiłam pod sercem i które już niebawem miało przyjść na świat!

Myślę, że test na ojcostwo w ciąży był jedną z najlepszych decyzji w moim życiu. Dzięki niemu mogłam na spokojnie zająć się tym co najważniejsze – przygotowaniami do macierzyństwa. Po badaniu wspólnie z Robertem pojechaliśmy kupić łóżeczko, wózek, fotelik i całą masę ubranek – chcieliśmy jak najlepiej przygotować się na nadejście dziecka – naszego dziecka!

Zdjęcie: ©Antonio Guillem/ 123rf.com

Oceń
Podoba Ci się artykuł? Podziel się

Data publikacji: 24/07/2018, Data aktualizacji: 10/05/2021

Wpisany w:: historie prawdziwe, Ustalenie ojcostwa w ciąży, Związek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *